W pokoju dziewczyny stały dwie ogromne szafy i toaletka z dwoma dużymi lustrami. - To, co teraz przeżywa Hope, zdarza się częściej, niż myślisz. Mnóstwo kobiet dopada depresja poporodowa, czasami tak ciężka, że kończy się odrzuceniem dziecka, rozbiciem rodziny. Albo jeszcze gorzej. - Buntujesz się - rzucił krótko. - Przeciwko mamusi i tatusiowi. Przeciwko wygodnemu życiu. Chcesz czegoś dowieść, im i sobie. Chcesz być trochę lekkomyślna, chcesz odrobiny szaleństwa. Najłatwiej to osiągnąć, łapiąc takiego faceta jak ja. Zawahał się, nie mając ochoty na tę rozmowę. Jednak nie umiał się od niej wykręcić. - Co z matką? - Sprzedaj je, Philipie - powiedziała cicho. - Sprzedaj natychmiast. Podszedł do okna, otworzył je ostrożnie, sprawdził, czy na dole nie ma nikogo, a potem wyrzucił torbę i sam skoczył na trawnik. - Odjechał - uspokoiła chłopca. - Uciekł, kiedy zobaczył, że wysiadam z samochodu. - Zmarszczyła czoło. jedynych krewnych earla Kilcairn Abbey? Na klamce wisiała kartka z prośbą „Nie przeszkadzać”. Pomimo to zapukała. - Czy mogę panu zaufać? - spytała. mąż. - Nie kłopocz się. Dostał to, na co zasłużył. Następnego ranka Klara zachowywała się z rezerwą.
- Nie. - Zrobię, co zechcę, ciociu. sobą syna. W ten sposób stracił punkt, nim rozmowa w ogóle się zaczęła.
wszystkim. Czyżby to oznaczało, że Róża może być też wulkanem? Albo baobabem?... Popatrzył na nią tak, jakby miał przed sobą przybysza z obcej planety. - Zorganizuję dla pani transport do Nowego Orleanu i mieszkanie w pobliżu szpitala, by mogła pani przebywać blisko męża. Jeżeli potrzebuje pani dodatkowej opieki nad dziećmi, zapewnimy ją. Najlepiej będzie, jeżeli jak najszybciej wypełni pani formularz ubezpieczeniowy o zwrot pieniędzy. Może też pani poprosić, żeby zrobił to za panią ktoś z działu zatrudnienia. Do tego czasu nie chciałbym, aby musiała pani płacić ze swojego własnego budżetu. - Z kieszeni spodni wyciągnął portfel. - Oto dwieście dolarów na pokrycie wszystkich bieżących wydatków oraz wizytówka. Zapisałem na jej odwrocie numer mojego telefonu komórkowego. Proszę dzwonić, kiedy tylko uzna pani za stosowne. Jestem tu, żeby pani pomóc. Alicia wzięła od niego dwa studolarowe banknoty oraz wizytówkę, przedarła je na pół i rzuciła na podłogę. - Alicia! Zaskoczony Fred rzucił się naprzód. Beck uniósł rękę, powstrzymując go. - Myślisz, że nie wiem, o co ci chodzi? - wysyczała żona Paulika. - Odwalasz za Hoyle'ów brudną robotę, prawda? Tak, słyszałam o tobie. Gdyby ci kazali, wylizałbyś im tyłki. Przyszedłeś tu, żeby zamachać mi przed oczami pieniędzmi i naopowiadać różnych głupot o tym, jak to ułatwisz życie Billy'emu. Tymczasem chcesz się tylko upewnić, że Hoyle'owie nie zostaną pozwani i opisani w gazetach. Nieprawdaż, panie Merchant? Ale ja mam was w dupie. Nie zamierzam wypełniać żadnego formularza ani przyjmować waszej cholernej, śmierdzącej jałmużny. Nie możesz kupić mojego sumienia, a już na pewno nie moje milczenie. Zapamiętaj to sobie, panie Złotousty Dupowłazie z pięknym uśmiechem. Zapisz to sobie w głowie krwią mojego Billy'ego. Zamierzam opowiedzieć wszem i wobec, głośno i wyraźnie o tym, co się dzieje w waszej śmierdzącej fabryce. Hoyle'owie i ty dostaniecie za swoje. Poczekajcie tylko. - I z tymi słowy plunęła mu w twarz. - Dzwoniłeś do mnie? - Chris, gdzie jesteś, do cholery? - W restauracji. - Zaraz tam będę. Zamów kawę. Kiedy zadzwonił Chris, Beck właśnie wyjeżdżał ze szpitala. Kierował się w stronę domu, ale teraz zawrócił i kilka minut później pojawił się w barze. - Szykuję ci świeżo parzoną kawę, Beck - zawołała kelnerka, gdy wszedł do środka. - Daj mi dwie minuty. - Jesteś aniołem. - Jasne, jasne. Wszyscy tak mówią. Beck usiadł przy stoliku, przy którym czekał Chris, oparł łokcie o blat i ze znużeniem potarł twarz dłońmi. - Czy ten dzień nigdy się nie skończy? - rzucił. - Właśnie dzwoniłem na oddział intensywnej terapii. Huff śpi jak niemowlę, jego serce pracuje jak szwajcarski zegarek. O co chodzi z tym nagłym wypadkiem? - Dlaczego wyłączyłeś telefon? - Nie wyłączyłem, tylko przełączyłem na tryb wibrujący. Problem w tym, że nie miałem komórki przy sobie. - Chris uśmiechnął się leniwie. - Gdy dżentelmen odwiedza damę w łóżku, zdejmuje nie tylko buty, ale całe ubranie. Matka cię tego nie nauczyła? - Billy'emu Paulikowi oderwało ramię. Uśmiech Chrisa zrzedł. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie w milczeniu, gdy kelnerka nalewała świeżą kawę Chrisowi i napełniła filiżankę Becka.
- Ty sam - odpowiedział pogodnie Mały Książę. - Nie lubisz siebie? momencie wszystkie kwiaty nagle zniknęły. Pozostała tylko Róża. Motyl zaś, gdyby nie skrzydła i umiejętność - To się dopiero okaże.
- Jeśli pani to zrobi, ona znowu ucieknie. Musi pani ją obserwować. Albo jeszcze widziałbym cię w Aus... Pokręcił głową. Co go obchodzi Lily i jej życie? Po drodze rozpinał jej bluzkę. Potem uwolnił piersi ze stanika i dotknął nagiej skóry. Klara tylko jęknęła z rozkoszy. - To dobrze. Matka nie miała nic, co przedstawiałoby wartość materialną, ale te kolczyki były dla Santosa cenniejsze niż tysiąc brylantów. Nie wyobrażał sobie, że mógłby je stracić. czas na podjęcie stosownych kroków.